![]() |
rys. Ulashque |
Zapraszamy do lektury kolejnej części opowiadania Cioci Grażynki. Dzisiaj wyjątkowo bajkowa opowieść:)
TAK JAK PIPPI LANGSTRUMP
Marta wróciła ze szkoły, zjadła obiad i zabrała się do
czytania „ Pippi Langstrump”. Książka bardzo jej się podobała. Chciałaby, tak
jak Pippi, być najsilniejszą dziewczynką na świecie. Wtedy nie pozwoliłaby na
to, żeby ktoś krzywdził słabszych, każdemu dałaby radę. I tak , jak Pippi
chciałaby chodzić po drzewach.
W ogródku Marty rosło dużo drzew owocowych. Niektóre były stare i duże - dwie jabłonie,
wiśnia i śliwa-węgierka. Były też dwie młode jabłonki, czereśnia i dwa orzechy.
Marta przerwała czytanie i postanowiła pójść na dwór. Wzięła
rower i pojechała do sąsiada, Mateusza. Zastała u niego koleżankę, Michasię.
Zrobili kilka rundek wokół ulicy, ale nic się nie działo.
-
Marta, wymyśl jakąś zabawę - powiedział Mateusz.
-
Wiecie
co, czytałam książkę o takiej fajnej dziewczynce, Pippi Langstrump.
-
Ja
oglądałam film! - powiedziała Michasia. Bardzo mi się podobał.
-
Ja też pamiętam ! Ta Pippi miała konia i
mieszkała w willi z ogrodem!
-O! I wchodziła na drzewo! Zawołała Marta! Chodźcie do mnie
do ogrodu, pobawimy się w Pippi. Mateusz będzie Toni a Michasia Annika.
-A ty oczywiście będziesz Pippi!
-No tak, bo ja wymyśliłam
tę zabawę. Z resztą, to mój ogród! -zawołała Marta.
Michasia i Mateusz zostawili swoje rowery przed domami,
Marta swój schowała.
-Najpierw będziemy szukać skarbu. Pójdę tylko do domu po
jakiś skarb.
-Mamo, chcemy się bawić w Pippi i szukać skarbów. Może mi
cos dasz, co mogłoby być skarbem?
-A co to mogłoby być ? - spytała mama.
-Coś małego i błyszczącego.
Mama poszperała w szafie i wyciągnęła mały srebrny naparstek
oraz koraliki w kolorze koralowym.
-Dobrze, może być.
-Tylko ich nie zgub!
Marta poprosiła Mateusza i Michasię Żeby usiedli na tarasie
i czekali aż ona schowa skarby.
-Zrób strzałki z patyczków, żebyśmy trafili.
Marta schowała naparstek w trawie pod jabłonką, a koraliki
zawiesiła na gałązce wiśni. Porobiła strzałki z patyczków, żeby mogli t
znaleźć.
Michasia i Mateusz szukali, a Marta wołała: ciepło, zimno; w
zależności od tego, jak daleko byli od kryjówki. Wreszcie Michasia znalazła
koraliki na wiśni. Mateusz zatrzymał się przy jabłonce i szukał w trawie, a
Marta wołała: ciepło, ciepło, gorąco! Ale nie mógł znaleźć, chociaż szukał dość
długo. Wreszcie zaniepokojona Marta poszła mu pomóc. I też nie mogła znaleźć!
Okazało się, że liść spadł z drzewa i przykrył naparstek. Ale się go naszukali!
-
Teraz będziemy wspinać się na drzewo! - zawołał
Mateusz.
-
Właściwie, to mama nie pozwala - powiedziała
Marta.
-
Ale co to za Pippi, która nie chodzi po
drzewach! Ja wejdę pierwszy!
Mateusz sięgnął niskich konarów, wspiął się i usiadł na
najniższej, grubej gałęzi. Marta postanowiła, że ona wejdzie wyżej. Michasia
stała na dole i tylko patrzyła. Marta wspięła się na gałąź obok Mateusza i zaczęła wchodzić wyżej. Nagle noga jej się
obsunęła i zaczęła . zjeżdżać ocierając się plecami o główny pień. Zjechała tak
do ostatniej gałęzi i wylądowała na trawie jak kot - na rękach i nogach.
- Aj, boli - zawołała. Michasia podniosła jej bluzkę - masz
całe starte plecy, nawet krew ci trochę leci.
Marta zaczęła płakać, ale zawstydziła się kolegów i pobiegła
do domu. Mateusz i Michasia szybko pobiegli do siebie.
Mama zmywała w kuchni naczynia. Gdy zobaczyła płaczącą Martę
szybko spytała, o co chodzi. Marta chlipiąc opowiedziała o niefortunnej zabawie
w Pippi. Mama zmarszczyła groźnie brwi: a nie mówiłam, że nie wolno ci chodzić
po drzewach! A gdybyś tak spadając złamała rękę albo nogę! Dobrze, że się tylko
tak skończyło!
Mama przetarła wodą utlenioną otarte plecy Marty i kazała
jej zająć się czymś spokojnym. Na szczęście Adaś miał trochę czasu i zaczęli
grać w karty.
Wieczorem, przed snem, Marta poprosiła tatę: opowiedz mi
bajkę o Smerfach! Dobrze - odpowiedział tato.
Dawno, dawno temu, za siedmioma górami, za siedmioma
lasami, za siedmioma zdartymi kolanami, czyli gdzieś gdzie nie był nikt , była
sobie wioska Smerfów. Mieszkała w niej Smerfetka i dziewięćdziesiąt dziewięć
Smerfów - tata pogrzebał w kieszeni ,wyjął
fajkę i zaczął ponownie opowieść.
Pewnego
dnia Smerfetkę obudził głośny okrzyk. Co to ? - zerwała się z łóżeczka - ach,
nic, śniło mi się - powiedziała zamykając ponownie oczy i tuląc się do
poduszki. Aaaaa!!! -rozległo się jeszcze głośniej.
Smerfetka
obudziła się ponownie - to nie był sen - stwierdziła i wybiegła na zewnątrz
domku.
A
tam ....- tata wyjął tytoń i zaczął nabijać cybuch fajki - Dalej, dalej ... -
córeczka domagała się reszty opowieści.
A
tam - tata spojrzał na drzewo- na gałęzi, siedział Smerf Maruda ! Ratuj -
zawołał . Co robisz na drzewie ? -Smerfetka nie mogła się nadziwić. Ratuj-
wyszeptał - zaraz spadnę.
Smerfetka
nie namyślając się , wdrapała się na drzewo i pomogła zejść Marudzie. Prawie
się udało, ale zadrapała sobie kolano o twardą korę drzewa. Smerf -lekarz
opatrzył jej nogę...
Tata
wyjął zapałki i zapalił tytoń. I co ? - dopytywała się zupełnie rozpogodzona
córeczka . I nic - tata dmuchnął dymem z fajki - I nic, nie płakała -
zakończył.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz